top of page

I'm a title. Click here to edit me

Na kanwie pomysłu powieści powstał film fabularny.

 

Historia wyszperana w archiwum.

Rozmowa z Pawłem Szlachetką

 

Opowiedziana przez Pana w Zwerbowanej miłości historia jest oparta na autentycznych wydarzeniach?

To powieść sensacyjna, więc połowa to fikcja, wytwór mojej wyobraźni, ale druga połowa – niekoniecznie. Dotarłem do oficera, który był etatowym pracownikiem wywiadu. W czasie kilkunastu spotkań (chyba się zaprzyjaźniliśmy) dowiedziałem się o wielu interesujących sprawach. Jedna z nich dotyczyła Stasi, które podstawiało luksusowe prostytutki biznesmenom i politykom w celu uzyskania od nich informacji interesujących wywiad. Ponieważ mam sporą wyobraźnię, pomyślałem, że skoro tam to się działało, to pewnie i u nas mogły się zdarzać takie historie. I przelałem moje wyobrażenia na papier.

Powstał z tego materiał, który na początku lat 90. zaproponowałem różnym gazetom regionalnym – opublikowały go, a później dotarła do mnie wieść, że faktycznie coś podobnego miało u nas miejsce, fikcja stworzona przeze mnie okazała się bardzo bliska prawdy.

 

Później powstał scenariusz na tej podstawie.

Tak, z Tadeuszem Królem, współscenarzystą i reżyserem, złożyliśmy projekt do ówczesnej Agencji Scenariuszowej – niestety, okazało się, że dotacja przepadła, bo, nie z naszej winy, nie zmieściliśmy się w terminie. Potem miał powstać film oraz serial telewizyjny, ale zmieniła się ekipa rządząca i nic z tego nie wyszło. Dopiero w 2008 r. zainteresowała się scenariuszem prywatna firma i ruszyliśmy ze zdjęciami.

 

Oprócz filmu jest jeszcze książka – co było pierwsze?

Scenariusz powstawał równolegle z książką, która ukazała się pod koniec listopada ubiegłego roku, a film miał premierę w Boże Narodzenie. W moim zamyśle książka miała być kryminałem z wątkiem miłosnym, jednak Tadeusz nalegał na film o miłości – stąd tak duże rozbieżności między jednym a drugim.

 

Właśnie – najpierw przeczytałam książkę, a potem zobaczyłam film i miałam wrażenie, że o wiele więcej wiem o bohaterach po lekturze. Film ma sporo niedopowiedzeń…

No tak, w książce bohaterka leci do Paryża, w filmie – do Wiednia, bo to bliżej i taniej dla ekipy filmowej.

 

Brakowało mi w filmie czegoś więcej o Leonie Siejce, esbeku granym przez Krzysztofa Stroińskiego. W książce to straszna kanalia, w filmie przez moment może budzić nawet sympatię.

Niestety, inaczej się pisze książkę, a inaczej scenariusz, musieliśmy zrezygnować z poszerzania wielu wątków, np. koleżanek głównej bohaterki, prostytutek granych przez Sonię Bohosiewicz i Marię Seweryn. Gdyby powstał serial, te postacie na pewno miałyby więcej do powiedzenia, podobnie jak Leon. Jednak dominujący w filmie jest wątek rodzącej się miłości między Andrzejem i Anną (grają ich Robert Więckiewicz i Joanna Orleańska, która w 2010 r. na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych Młodzi i Film dostała za tę kreację nagrodę za debiut aktorski w głównej roli kobiecej – AW), a, jak wiadomo, takie produkcje są bardziej popularne na święta. Kto chce więcej sensacji i zagadek, musi sięgnąć po książkę – zresztą, jej okładka to niemal afisz reklamujący film.

 

Porozmawiajmy o realiach, w których rozgrywa się cała opowieść: rok 1989, tuż przed Okrągłym Stołem, ważny moment we współczesnej historii Polski.

Tak, PRL chwieje się coraz bardziej, więc ci, którzy mają jeszcze jakąś władzę, starają się dobrze urządzić w nadchodzących nowych czasach. Zlecają szeregowemu pracownikowi MSW zrobienie mikrofilmów z materiałów operacyjnych i deponują je w skrytce w zagranicznym banku. Ma je odebrać ich agentka. I tutaj wkraczają Andrzej i Leon: pierwszy ma uwieść prostytutkę podobną z wyglądu do agentki i podstawić ją na jej miejsce, a drugi, który kopiował owe materiały, chce się zemścić na swoich mocodawcach, ponieważ, gdy już nie jest im potrzebny, nasyłają na niego zabójcę. Więcej nie zdradzę, proszę przeczytać książkę lub obejrzeć film. A najlepiej jedno i drugie...

 

 

 

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Aleksandra Wicik

 

 

bottom of page