top of page

W czasie jednej z rozmów z Andrzejem Drawiczem usłyszałem, że historia powstania Studenckiego Teatru Satyryków w rzeczywistości jest łańcuszkiem łączących się ze sobą przypadków i współdziałania ludzi dobrej woli.

Otóż, jak opowiadał pan Andrzej, w pierwszych miesiącach 1954 roku zajmował się on w Radzie Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich sprawami kultury. Pewnego dnia Jurek Markuszewski poinformował go, że Teatr Satyryków, który działał wówczas w Warszawie, podjął pierwszomajowe zobowiązanie zaopiekowania się na Uniwersytecie Warszawskim zespołem satyrycznym – gdyby taki istniał.

 

Autorzy książki, dziennikarze, jako pierwsi w Polsce, przedstawili działanie zorganizowanych grup przestępczych działających na terenie Polski w latach osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych. Oparli się na materiałach policyjnych, sami dotarli do anonimowych informatorów, a nawet udało im się osobiście wziąć udział w nielegalnym spotkaniu hazardowym.

Według opinii ekspertów kraje postkomunistyczne, od momentu opadnięcia "żelaznej kurtyny", są zupełnie nie przygotowane do ochrony własnego dziedzictwa, zapewniającego ich zbiorom choćby względne bezpieczeństwo. Przede wszystkim brak im odpowiednich środków finansowych. Fakt ten w połączeniu z otwarciem granic, stworzyło niebezpieczną mieszankę wybuchową. Jeśli do tego dodamy, że narodowe skarby kultury, znajdujące się pod opieką kościoła, dopiero teraz w pełni są katalogowane włos jeży się na głowie.  

Autor wykonał rzetelną dziennikarską robotę, zbierając opisy przestępstw z dokumentów policyjnych, a nawet z osobistych wspomnień przestępców, w tym słynnego Wampira, Zdzisława Marchwickiego, który "w dalszym ciągu był przy tym zamiarze aby z prubować z tosunku z krową" - i w końcu faktycznie odbył "z tosunek z krową". Jej efektem jest zbiór opowieści przedstawiających Czytelnikowi różne przestępstwa z różnych perspektyw - przestępcy, policji, ofiary...

bottom of page